(29) 777-42-00 zsztluszcz@poczta.onet.pl
1
Zespół Szkół im. K. K. Baczyńskiego w Tłuszczu

ul. Radzymińska 2, 05-240 Tłuszcz
tel./fax: (29) 777-42-00

1
Zespół Szkół im. K. K. Baczyńskiego w Tłuszczu

ul. Radzymińska 2, 05-240 Tłuszcz
tel./fax: (29) 777-42-00

1
Zespół Szkół im. K. K. Baczyńskiego w Tłuszczu

ul. Radzymińska 2, 05-240 Tłuszcz
tel./fax: (29) 777-42-00

1
Zespół Szkół im. K. K. Baczyńskiego w Tłuszczu

ul. Radzymińska 2, 05-240 Tłuszcz
tel./fax: (29) 777-42-00

1
Zespół Szkół im. K. K. Baczyńskiego w Tłuszczu

ul. Radzymińska 2, 05-240 Tłuszcz
tel./fax: (29) 777-42-00

previous arrow
next arrow

K.K.Baczyński – patron Zespołu Szkół w Tłuszczu

Krzysztof Kamil Baczyński urodził się w Warszawie 22 stycznia 1921r. w domu przy ulicy Bagateli 10 w rodzinie Stanisława i Stefanii Baczyńskich. Tak napisze później o sobie:

„A otóż i macie wszystko.
Byłem jak lipy szelest,
Na imię mi było Krzysztof,
I jeszcze ciało – to tak niewiele.”

Nie miał rodzeństwa, młodsza siostra zmarła jeszcze przed jego narodzinami i być może po niej, być może po Cyprianie Kamilu Norwidzie, odziedziczył drugie imię – Kamil. Pierwsze – Krzysztof – prawdopodobnie nawiązywało do św. Krzysztofa, który miał przenosić przez rzekę Dzieciątko Jezus. Matka była bezgranicznie zapatrzona w jedynaka, zwłaszcza że Krzyś miał słabe zdrowie – cierpiał na alergię i astmę. Niestety dzieciństwo Baczyńskiego nie należało do najszczęśliwszych – rodzice nie mogli dojść ze sobą do porozumienia, często kłócili się a nawet przez jakiś czas byli w separacji. Krzyś kochał matkę bezgranicznie, apodyktycznego ojca raczej się bał, choć w późniejszym czasie docenił jego postawę patriotyczną. Stanisław Baczyński jako żołnierz starał się wychować syna na twardego mężczyznę, matka próbowała swoim ciepłem rekompensować te momenty oschłości. Doszło do tego, że wszystkie uczucia przelała na syna – stał się dla niej całym światem. Matka dbała, aby spotykał się z odpowiednimi kolegami i koleżankami, potem nawet próbowała narzucić mu wybraną przez siebie narzeczoną. Krzysztof nie sprzeciwiał się tym poczynaniom, być może dlatego, że nie należał do osób śmiałych, przebojowych, raczej był zamknięty w sobie i wolał zacisze domowej biblioteczki niż spotkania towarzyskie z rówieśnikami.

W wierszu „Rodzicom” zwraca się takimi słowami:

„Myślałaś, matko: „On uniesie,
on nazwie, co boli, wytłumaczy,
podźwignie, co upadło we mnie, kwiecie
– mówiłaś – rozkwitaj ogniem znaczeń”.
Ojcze, na wojnie twardo.
Mówiłeś pragnąc, za ziemię cierpiąc:
„Nie poznasz człowieczej pogardy,
udźwigniesz sławę ciężką”.”
[…]
„Nie umiem , matko, nazwać, nazbyt boli,
nazbyt mocno śmierć uderza zewsząd.
Miłość, matko – już nie wiem, czy jest.
Nozdrza rozdęte z daleka Boga wietrzą.
Miłość – cóż zrodzi – nienawiść, struny łez.
Ojcze, broń dźwigam pod kurtką,
Po nocach ciemno – walczę, wiary więdną.
Ojcze – jak tobie – prócz wolności może i dzieło,
Może i wszystko jedno.
Dzień czy noc – matko, ojcze – jeszcze ustoję
W trzaskawicach palb, ja, żołnierz, poeta, czasu kurz.
Pójdę dalej – to od was mam: śmierci się nie boję,
Dalej niosąc naręcza pragnień jak spalonych róż.”

Jako uczeń i gimnazjum, i później liceum im. Stefana Batorego nie zdradzał talentu literackiego – chętnie natomiast malował i w grafice upatrywał swojej przyszłości. Uczył się przeciętnie – dominowały trójki, nawet zaistniały jakieś problemy z dopuszczeniem do matury (prawdopodobnie był to wynik jakiegoś żartu, do których Krzysztof miał talent) – wszystko jednak skończyło się dobrze. Koledzy postrzegali go trochę jak dziwaka a on nie szukał ich towarzystwa. Warto zaznaczyć, że do jednej klasy uczęszczał z Tadeuszem Zawadzkim czyli „Zośką” i Janem Bytnarem – „Rudym” – bohaterami znanymi z „Kamieni na szaniec” A.Kamińskiego. W 1939r. otrzymał świadectwo maturalne.

A potem wybuchła wojna. Fakt ten uniemożliwił Baczyńskiemu podjęcie studiów w Akademii Sztuk Pięknych. W okresie okupacji aż do wybuchu powstania warszawskiego mieszkał przy ulicy Hołówki 3. Od jesieni 1942 do lata 1943 studiował polonistykę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, po czym zrezygnował, tłumacząc, że jako poeta nie może stać z boku, gdy naród walczy, ponieważ wówczas jego poezja nie byłaby prawdziwa. Tak pisze o tym w utworze „Dzieło dla rąk”:

„Kiedy się w ludziach miłość śmiercią stała
i runął na nas grzmiąc ognisty strop,
błogosławieni ci, co im za mała
była ta trwoga dla serc i dla rąk.
[…]
A tylko trzeba pojąć głos i hasło,
Bo jeden krok jest jak żołnierza krok,
Kiedy się wstąpi weń, to się znalazło
Boga dla wiary i dzieło dla rąk”.

Rolę poety i własnej poezji podkreśla w słowach, które sam skomentuje tak: „mój testament z czasów grozy, gdyśmy „w objęciach trupów spali””:

„A oczy mi wydrzyjcie i potoczcie dalej
jak ołowiane kule – podpalcie nimi wiatr,
by w czaszki nagie gwizdał – i niech się tak pali,
aż serce wam spopieli – i wyjmie z nich świat.”

Po akcji pod Arsenałem, podczas której został odbity z rąk gestapo „Rudy”, wstąpił do Armii Krajowej. Odbył szkolenia, m.in. jedno zgrupowanie odbyło się pod Wyszkowem, ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty „Agricola” i rozkazem jej komendanta, por. „Gustawa” z 25 maja 1944, otrzymał stopień starszego strzelca podchorążego rezerwy piechoty. Wcześniej, bo 27 kwietnia 1944r. uczestniczył w akcji wykolejenia pociągu niemieckiego (jadącego z frontu wschodniego do Berlina) na odcinku Tłuszcz-Urle (kryptonim „TU”). Akcja ta spowodowała 26-godzinną przerwę w ruchu. Swoje przeżycia opisał w wierszu:

„Wtedy skoczyli nagle. Ognia słup wytrysnął
I jak spieniona grzywa pary huk do góry
Strzelił. Cisza. I łoskot. Jak żelazne sznury
Szyny skręcone w górze zawisły. Grzmot runął.
Masyw się w dół przetoczył. Tylko ognia runo
Drżało nad nimi. Do Broni! Jak rozgięte łuki
Skoczyli w górę?”

Baczyński rozpoczynał służbę w batalionie „Zośka” (pseudonim „Krzysztof”), potem przeszedł do „Parasola” (pseudonim „Krzyś”) a tuż przed śmiercią walczył z batalionem „Gozdawa”. Krzysztof Kamil Baczyński poległ na posterunku w Pałacu Blanka 4 sierpnia 1944r. w godzinach popołudniowych (ok.16), śmiertelnie raniony przez strzelca wyborowego ulokowanego prawdopodobnie w gmachu Teatru Wielkiego. W wierszu „Z głową na karabinie” napisanym 4 grudnia 1943r. niczym prorok mówi o swojej śmierci:

„Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.
Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
Kręgiem ostrym rozdarty na pół,
Głowę rzucę pod wiatr jak granat,
Piersi zgniecie czas czarną łapą;
Bo to była życia nieśmiałość,
A odwaga – gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
Wielkie sprawy głupią miłością.”

W poezji Baczyńskiego czuć wyraźnie przeczucie śmierci, klęski własnego pokolenia, która musi nadejść nieuchronnie. W wierszu „Pokolenie” padną takie słowa:

„I tak staniemy na wozach, czołgach,
na samolotach, na rumowisku,
gdzie po nas wąż się ciszy przeczołga,
gdzie zimny potop omyje nas,
nie wiedząc: stoi czy płynie czas.
Jak obce miasta z głębin kopane,
Popielejące ludzkie pokłady
Na wznak leżące, stojące wzwyż,
Nie wiedząc, czy karty Iliady
Rzeźbione ogniem w błyszczącym zlocie,
Czy nam postawią, z litości chociaż,
Nad grobem krzyż.”

Nie można jednak mówić o Baczyńskim, nie wspominając o miłości w jego życiu. Od początku Krzysztof był kochliwy – niestety nie miał szczęścia w miłości. Kolejne dziewczęta rezygnowały ze związku z nim a on przeżywając kolejne zawody miłosne, pisał m.in. tak:

„Ten wiersz jak śmierć jest smutny
i obojętny jak śmierć”

Te słowa skierował do Anny Żelazny, ale padną jeszcze mocniejsze:

„Tak się nie kocha jakby kto zabijaniem kochał”.

Aż wszystko się odmieniło – poznał ją … Basię. Krzysztof poznał Barbarę Drapczyńską na jakimś zebraniu i zaraz chciał się żenić. Od razu widać było, że jest zakochany. Odprowadził Basię do domu, a ona na pożegnanie zaprosiła go na imieniny. Do matki powiedział, że znalazł dziewczynę swego życia: „Wiesz mamo, poznałem dziewczynę, uroczą, inteligentną. A jak mądrze mówiła…”. Kiedy Basia poznała Krzysztofa, wyznała koleżance, że świata poza nim nie widzi. Złapała ją za rękę i z uniesieniem i niesłychanym entuzjazmem opowiadała o Krzysiu. A było to następnego dnia po ich poznaniu. To była po prostu miłość od pierwszego wejrzenia, zauroczenie absolutne z obydwu stron. Zobaczyli się i koniec! Jarosław Iwaszkiewicz tak wspomina ich ślub: „Byłem na ślubie Baczyńskich. Bzy w tym roku kwitły szczególnie obficie i zjawiłem się na tym obrządku z ogromnym snopem tych kwiatów. Po ślubie powiedziałem do kogoś: właściwie nie wyglądało to na ślub, ale na pierwszą komunię. Oboje Baczyńscy, bardzo młodzi, wyglądali jeszcze młodziej, a ponieważ oboje byli niewielkiego wzrostu, rzeczywiście zdawało się, że to dwoje dzieci klęczy przed ołtarzem”. Barbara zrezygnowała właściwie ze wszystkich swoich aspiracji na rzecz realizacji celów męża – była jego impresariem, doradcą, krytykiem literackim, żoną, przyjacielem. Ale i Krzysztof w jednej z rozmów podkreśla, że przez pryzmat Barbary świat wygląda zupełnie inaczej – jest pełniejszy, uporządkowany, bardziej zrozumiały. To dzięki niej rzeczywistość okupacyjna była możliwa do zniesienia. Tak zwraca się do ukochanej w wierszu „Noc”:

„Madonno, czy mnie wybawisz od nocy?
Czy dziecko przywrócisz wygięciem warg na dół?
Snom kolistym, kwiatom, wodospadom
Dasz się przeze mnie toczyć?”

W innym utworze napisze z kolei:

„Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świst.
[…]
Jeno wyjmij mi z tych oczu
Szkło bolesne ? obraz dni,
Które czaszki białe toczy
Przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
Zakryj groby płaszczem rzeki,
Zetrzyj z włosów pył bitewny,
Tych lat gniewnych
Czarny pył.”

Basia w pełni rozumiała poglądy Krzysia dotyczące walki. Choć sama nie należała do AK, akceptowała tajne spotkania a nawet obecność broni w skrytce w ich mieszkaniu. Niestety relacje pomiędzy dwiema ukochanymi kobietami w życiu Krzysztofa – matką i żoną – nie układały się dobrze. Matka nie akceptowała synowej, uważała ślub syna za dopust boży a małżeństwo z Basią traktowała jako mezalians. Basia starała się oszczędzać mężowi informacji o tym, co się działo pomiędzy nimi, ale w końcu nie wytrzymała i przeniosła się do rodziców. Krzysztof musiał wybierać. Wybór ułatwiła mu matka, która wyprowadziła się do Anina. Młodzi w końcu mogli zamieszkać razem.

W dniu 1 sierpnia 1944r. czyli w dniu wybuchu powstania warszawskiego Baczyńscy widzieli się po raz ostatni. Krzysztof zginął w czwartym dniu powstania, nie wiedząc nic o losach żony. Basia, choć nikt jej tego nie powiedział, przeczuwała śmierć męża aż w końcu ranna w głowę odłamkiem z tzw. krowy umiera 1 września 1944r., ściskając w ręku dyplom ukończenia przez Krzysztofa szkoły podchorążych „Agricola” i tomik jego wierszy oraz szepcząc: „Idę już, idę do ciebie”. Potem matka Basi potwierdziła wiadomość, że córka zmarła, spodziewając się dziecka.

Z pochówkiem Krzysztofa Baczyńskiego też nie było łatwo. Pierwszy problem stanowiło odnalezienie jego ciała. Ekshumowano wiele grobów, ale matka, która długo nie mogła uwierzyć w śmierć syna, nigdzie nie rozpoznawała zwłok swego jedynaka. W końcu teściowa poety miała sen, w którym przyszedł Krzysztof i wskazał, w którym miejscu leży. Dzięki temu został odnaleziony i rozpoznany po medaliku ze św.Krzysztofem, plakietce „Agricoli” i szóstym palcu u nogi. Drugim problemem był wybór miejsca wiecznego spoczynku. Stefanii Baczyńskiej proponowano, aby syn spoczął wraz z żołnierzami batalionu „Gozdawa”, z którymi walczył, ale matka stwierdziła: „Tam grób jego, gdzie i Basia pochowana!”. Podkreślała też, że: „Krzyś tak kochał swoją żonę, że jej śmierci by nie przeżył”. Barbara i Krzysztof Baczyńscy spoczęli we wspólnym grobie na Powązkach Wojskowych w Warszawie.

Krzysztof Kamil Baczyński pisał o miłości do ojczyzny, rodziców, Boga, kobiety, podkreślał poczucie obowiązku, wykazał się odwagą, poświęceniem, przyjaźnią, swą twórczość traktował jak posłannictwo wobec rodaków. Jego postawa jest godna zainteresowania i naśladowania zwłaszcza dlatego, że wartości, o których pisał w swojej poezji, potwierdził własnym życiem. Czytając jego wiersze, czujemy, że są to nie tylko słowa, choć bardzo prawdziwe słowa, ale coś więcej, jakaś prawda, która pozwala zaufać tym słowom a zawarte w nich wskazówki przyjąć do realizacji. Poza tym życie Baczyńskiego jest tak bardzo zwyczajne, tak bliskie młodym ludziom z XXIw. – w wielu sytuacjach można z powodzeniem odnaleźć własne doświadczenia, niepokoje, problemy, smutki i radości. Krzysztof Kamil to poeta, który zginął w wieku 23 lat a zatem pozostaje wiecznie młody, niewiele starszy od młodzieży tej szkoły – przez to „pokrewieństwo” wiekiem jego słowa przemawiają ze zdwojoną siłą.

Ewa Żmudzka

Kalendarz wydarzeń

Dziennik Vulcan

Plan lekcji

Archiwum strony

Czcionka
Kontrast